Gdzie sprawiedliwe pół znaczy wszystko… albo nic. O najnowszej premierze spektaklu „Pół na pół” w Teatrze Nowym w Zabrzu

07/12/2025 Wyłączono przez admin

„Pół na pół” brzmi rozsądnie, sprawiedliwie, jest racjonalne i najważniejsze – da się policzyć. A przecież matematyka nie kłamie. Skoro jest jedna matka, która ma dwóch synów – spadek powinien być podzielony po równo. I w tej właśnie kwestii moglibyśmy postawić zdecydowaną kropkę, gdyby nie tzw. „ale”.

No właśnie. Niejedna sala sądowa dotycząca spadków widziała takie sceny, niejedna relacja rodzinna rozpadła się z powodu kłótni o schedę rodzinną. Całe wiadra brudów prane były tylko po to, żeby udowodnić, że jednemu należy się jednak więcej niż „sprawiedliwe” pół.

W takiej oto sytuacji poznajemy dwójkę bohaterów spektaklu „Pół na pół”. Z jednym małym wyjątkiem – ich mama żyje. Co prawda od 15 lat jest unieruchomiona po udarze, ale jednak!  Wkraczamy więc w dobrze znaną, ludzką przypadłość dzielenia skóry na niedźwiedziu. A do wygrania jest naprawdę sporo, mieszkanie warte 500 tysięcy złotych, 200 tysięcy złotych na książeczce PKO, może nawet jakieś oszczędności z renty…

Do biegu, gotowi, start!

Kłamstwa, prośby, groźby, manipulacje, ba, nawet rękoczyny! A wszystko to w oparach absurdu, w których nawet sam widz już nie wie, czy te sprawiedliwe pół to w ogóle jeszcze „coś”, czy może po prostu nic.

To, co urzeka w tym spektaklu to niesamowicie sprawne balansowanie między tragedią i komedią, między patosem śmierci, a zwykłym ludzkim pragnieniem, by zostać dostrzeżonym i docenionym. Wielka to zasługa nie tylko reżysera Sławomira Kołakowskiego, ale też sprawnych aktorów – znakomitego, charyzmatycznego Grzegorza Cinkowskiego i pełnego ekspresji Roberta Lubawego. Ich gra jest pełna drobnych gestów, spojrzeń i mikroreakcji, które w kameralnej przestrzeni zyskują wyjątkową siłę. To właśnie dzięki temu aktorskiemu wyczuciu i energii spektakl nabiera intensywności. Nic więc dziwnego, że premierowa publiczność reagowała niesamowicie żywiołowo.

I jeszcze jedno. Momenty, w których aktorzy ulegają śmiechom widowni i sami zaczynają się śmiać może nie powinny były się wydarzyć. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, takie momenty, my – widzowie – kochamy najbardziej!

Tekst: Katarzyna Boroń
Foto: Paweł JaNic Janicki