Errata, by definitywnie zamknąć Krojcoka
24/08/2023 Wyłączono przez adminPonoć szlus. Więcej książek o zabrzańskich policjantach nie będzie. A „Errata”, która niedawno się ukazała, jest piątą i ma być tą ostatnią w serii (wszystkie wydała Miejska Biblioteka Publiczna w Zabrzu). Dlaczego szlus? – pytamy Adama Regiewicza, autora powieści.
Miała być trylogia, a spod Pańskiego pióra wyszło pięć części, każda z innym kryminalnym wątkiem. Dobrze się pisze o Zabrzu?
Adam Regiewicz: Każda seria rządzi się swoimi prawami. Jest pewna głęboka symbolika w liczbie „3”, dlatego większość znakomitych serii ogranicza się do trylogii. I nie mam tu tylko na myśli Henryka Sienkiewicza, ale też Tolkiena czy Sapkowskiego trylogię husycką. Jednak wobec dzisiejszej tendencji do budowania serialowego uniwersum, ograniczanie się do trzech części wydaje się niewystarczające. A mówiąc zupełnie poważnie, to zwyczajnie polubiłem swoich bohaterów, z którymi niełatwo mi było się rozstać. „Hubertus”, „Krojcok” i „Krampus” powstawały w miarę bliskiej czasowej odległości. Po nich nastąpiła przerwa. Zająłem się pisaniem innej historii, która właśnie ukazuje się nakładem wydawnictwa Silesia Progress, po tytułem „To, co zostało”. Ale wydarzenia opowiedziane w trzech częściach zabrzańskiej serii domagały się zamknięcia. Więc najpierw „Post mortem”, które wtedy wydawało mi się końcem (Turniej Czterech Skoczni, też brzmi dobrze, więc miały być cztery części). I wreszcie „Errata”, która jest domknięciem historii niedokończonej w „Krojcoku”. Naciskał na mnie bardzo Paweł Dobrzelecki z zabrzańskiej Miejskiej Biblioteki Publicznej, że ten wątek powinien zostać jakoś rozwiązany. No to go rozwiązałem. Może nie tak, jak sobie to wszyscy wyobrażali, ale to definitywne zamknięcie tamtej historii.
Po serii o zabrzańskich policjantach ma Pan jeszcze kolegów w naszej policji? Wszak w powieści nie wystawił im Pan laurki.
Odpowiem anegdotą. Pewien chłopiec złamał rękę w kilku miejscach i lekarze musieli się natrudzić, by ją poskładać. Po zabiegu chirurg pociesza chłopca: – Nie martw się, za kilka tygodni ręka się zrośnie i będziesz mógł nią robić wszystko, nawet grać na skrzypcach. – Naprawdę będę mógł grać na skrzypcach? To świetnie, bo wcześniej nigdy nie grałem.
Podobnie i ja. Nigdy nie miałem kolegów w zabrzańskiej policji, stąd nie sądzę, żebym miał ich stracić. Poza tym nie wydaje mi się, żebym przedstawiał w książkach służby mundurowe w złym świetle. Może nie jest to laurka, rzeczywiście, ale obraz policjantów zabrzańskich jest pozytywny – to ludzie skuteczni, profesjonalni. A to, że mają masę swoich problemów, z którymi na co dzień się borykają. Któż ich nie ma? Takie jest życie. Byłoby infantylizmem sądzić, że ci funkcjonariusze żyją tylko pracą i są ponad zwykłe, ziemskie sprawy.
„Errata”, tytuł piątej, ostatniej części, może sugerować, że będzie w niej spis błędów. Taki był zamysł? Kto pobłądził najbardziej?
Może starsi czytelnicy pamiętają, że do książek niegdyś dołączano erratę, czyli rodzaj korekty, którą wklejano na ostatniej stronie książki, by skorygować błędy już po jej wydrukowaniu. W takim symbolicznym sensie została użyta tutaj nazwa. Errata to korygowanie błędów. Chodzi, jak już wspomniałem, o wydarzenia opisywane w drugiej części. Ale poprawiając błędy, można niestety popełnić inne. „Errare humanum est” (błądzić jest rzeczą ludzką) pisał niegdyś św. Augustyn. I to błądzenie jest kluczowe. Dlatego na okładce zostaje najpierw wpisane słowo „error”, z którego wywodzi się „errata”. Błąd. Błądzić można sądząc. Błądzić można działając. To jest bardzo hamletowska kwestia. W słynnym monologu bohater dramatu Szekspira mówi tak: „Czy szlachetniejszym jest znosić świadomie Losu wściekłego pociski i strzały, Czy za broń porwać przeciw morzu zgryzot, Aby odparte znikły?”. Gdy bierzemy sprawy w swoje ręce i sami wymierzamy sprawiedliwość, usuwając zło, stajemy na miejscu Boga. Niejednokrotnie wówczas to zło potęgujemy. Gdy jednak próbujemy postępować zgodnie z zasadami, zło śmieje nam się w twarz, i jedyne, co możemy zrobić, to trwać pomimo tego na posterunku. To są dwie postawy, które reprezentują bohaterowie tej książki.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć kto pobłądził najbardziej, choć oczywiście większość czytelników wskaże od razu winnego. Tutaj wielu błądzi. Pytanie powinno być postawione nieco inaczej: kto bierze za to odpowiedzialność. Wydaje mi się, że tutaj mamy zwycięzcę.
W posłowiu „Erraty” napisał Pan, że to jest już koniec i kropka. Szlus. Więcej części o zabrzańskich policjantach nie będzie. Nie do końca wierzę. Czyżby był plan na opisanie innej grupy zawodowej i jej mrocznych sekretów?
Lubię słowo „szlus”. Kiedyś rozwodził się nad nim mój kolega, prof. Zbigniew Kadłubek, dyrektor Biblioteki Śląskiej, podczas panelu dyskusyjnego o paradygmacie końca. „Szus” wyznacza ostateczny koniec. Po nim nie ma już nic. Nie ma Drugiego Przyjścia – Paruzji. Nie ma kolejnej szansy. Jest definitywny koniec. I tak myślę o „Erracie”. Myśląc o historii, która rozwija się linearnie, to ona dobiegła końca. Ale przecież współczesne opowieści transmedialne i tworzone dzięki nim uniwersa nauczyły nas, że historia ma rozgałęzienia. Można opowiadać to, co zdarzyło się wcześniej, jak robi to Marek Krajewski z cyklem o Mocku, można uciekać w pobocza: wątki, bohaterów, którzy są w głównej historii zaledwie wspomniani. I tak też widzę możliwość kontynuacji. Jedna z moich kryminalnych opowieści sięga do początku lat 90., kiedy jeden z bohaterów dopiero zdobywa swoje podoficerskie szlify, a drugi zaczyna karierę w dopiero co przemianowanej Policji. Powieść nosi tytuł „Włajer”. I jeśli MBP w Zabrzu wyrazi zainteresowanie, ukaże się w przyszłym roku.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała: Katarzyna Włodarczyk
Adam Regiewicz urodził się w Zabrzu. Z wykształcenia filolog, literaturoznawca, profesor zw., dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa w Uniwersytecie Jana Długosza w Częstochowie. Zajmuje się badaniem muzyczności literatury, audioantropologią oraz mediewalizmem. Jest m.in. autorem „Słownika odgłosów somatycznych”. Z zamiłowania filmoznawca i antropolog oraz muzyk, autor projektu „Śpiewane Dwudziestolecie”. W 2017 zadebiutował jako autor powieści kryminalnej „Kamienica przy Antycznej” (wyd. Silesia Progress). Kolejnym kryminałem była „Ucieczki Jakuba Krafta” (wyd. Nova Res), a najnowsza powieść nosi tytuł „To, co zostało”.
Jego pięcioczęściowy cykl zabrzańskich kryminałów („Hubertus”, „Krojcok”, „Krampus”, „Post Mortem”, „Errata”), wydała Miejska Biblioteka Publiczna w Zabrzu. Wszystkie można kupić (sprzedaje je m.in. Czytelnia przy ul. Wyzwolenia) lub wypożyczyć w niemal każdej filii MBP. I jak dowiedzieliśmy się w bibliotece, zabrzańska seria cieszy się popularnością, a książki nie grzeją miejsca na bibliotecznych półkach, stale są wypożyczane.