Scenarzysta i pisarz w jednym Igorze

Scenarzysta i pisarz w jednym Igorze

27/10/2022 Wyłączono przez admin

Spotkanie z Igorem Brejdygantem, w ramach cyklu Kryminalne Zagadki Śląska, zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna

Igor Brejdygant „Sieroty” przywiózł do Zabrza, zanim weszły na rynek. Czy zdobędą go szturmem? Pewnie tak, jak każda kryminalna powieść cenionego przez czytelników i docenionego przez ekspertów pisarza i scenarzysty hitowych seriali. Na spotkanie z autorem „Sierot”, „Szadzi”, „Układu” zaprosiła zabrzan Miejska Biblioteka Publiczna. Było tłoczno od gości, ciekawie od zadawanych pytań.

Pomysł na „Sieroty” podsunął mi producent filmowy. Powiedział, że jest zapotrzebowanie na serial z młodymi ludźmi  w roli głównej. Skorzystałem. Konstruując fabułę, miałem dwie możliwości: stworzyć powieść w stylu „Pana Samochodzika” lub podejść do tematu poważanie. Wybrałem to drugie. Bohaterom musiałem dać dobrą motywację do prowadzenia śledztwa. Uznałem, że będą nią poszukiwania morderców rodziców; tych, którzy odebrali im szczęśliwe dzieciństwo – mówił autor. „Sieroty”, przed oddaniem do druku recenzowała córka pisarza. – Skomplementowała książkę, stawiając w jednym szeregu z „Szadzią” – dla niej numerem jeden. Żonę przestałem prosić o opinie, bo czyta noblistów. W tym porównaniu mógłbym nie wypaść dobrze.

Igor Brejdygant i prowadząca spotkanie, Grażyna Świderek

 

Mimo, że na razie „Sieroty” trafiły do rąk niewielu czytelników – w tym wąskim gronie są zabrzanie –znalazł się producent zainteresowany powieścią. – Z tamtym, który podsunął mi pomysł na fabułę urwał się kontakt. Ten również nie gwarantuje przeniesienia jej na ekran. Zrobił na razie rodzaj rezerwacji, która obowiązuje przez rok. W tym czasie nie mogę nikomu innemu sprzedać praw autorskich.

Igor Brejdygant wiele mówił o relacjach autor – filmowcy. Najkrócej można byłoby je podsumować tak: dla tego pierwszego nie są łatwe. – Wiele lat pracowałem w korporacji. Odszedłem, bo przestało mi się podobać. Niestety, firmy producenckie czasami ją przypominają. Byłem scenarzystą tylko pierwszej części serialu „Szadź”. Nad kolejnymi nie pracowałem, nawet ich nie zobaczyłem. Współpracę zakończyłem, bo za bardzo przypomniała mi układ w korporacji. Mimo to rozumiem producentów, ich potrzebę czuwania nad całością, determinację w realizacji własnych rozwiązań. Odpowiadają za wielomilionowe budżety.

W filmowym świecie autor scenariusza ma niewiele do powiedzenia. Także w sprawie obsady. – Czasem przygotowuję listę aktorów, wskazując tych, którym powierzyłbym role moich bohaterów. Z tych sugestii realizowanych jest zwykle 15 proc. Udało mi się za to w „Paradoksie”. Scenariusz do niego pisałem prawie jak western z fabułą „jak to by było, gdybym był Bogusiem Lindą”. I Boguś Linda zagrał główną rolę. Szybko jednak okazało, że w tym serialu równie ważna rola kobieca. W podkomisarz Joannę Majewską, ekranową partnerkę Bogusława Lindy, wcieliła się Anna Grycewicz. Kobiety są teraz w ekspansji. Mają niezwykłą zdolność budowania, a ja mam okazje, by je obserwować. Mieszkam z żoną i dwoma córkami.

mbp

W kolejce po autografy

Pomysły na kryminalne historie Igor Brejdygant znajduje w prawdziwych wydarzeniach. Są zwykle inspiracją do tworzenia własnej opowieści, ale bywa i tak, że życie mocno wyręcza scenarzystów. – Moim sąsiadem, gdy mieszkałem z rodzicami, był Maciej Rybiński, twórca scenariusza do „Alternatyw 4”. Serialowa śpiewaczka to moja mama. W bloku mieliśmy też dźwigowego, który wciągał oknem szafę do swojego mieszkania, ale ten nasz bardzo pił, inaczej niż Kotek, z domu dozorowanego przez Stanisława Anioła.  

Tekst i foto: Ida Popiołek