Pyszne Mirabelki z Helenki
18/12/2023 Wyłączono przez adminTe mirabelki nie wypadły z koszyka, ale wysypały się z Baszki Dziubak. Najpierw ich smakiem rozkoszowali się fajskukowicze, a od kilku dni mogą czytelnicy starej daty. Książka zabrzanki, na co dzień polonistki w I Liceum Ogólnokształcącym, złożona z postów poświęconych Helence lat 80., ukazała się nakładem wydawnictwa Ilustris. Podczas promującego ją spotkania okazało się, że Mirabelkami zamierza delektować się wielu.
Czym są tytułowe mirabelki? Wspomnieniami dziewczynki, dla której jej dzielnica była centrum zarządzania wszechświatem. – Do miasta – Zabrza, Gliwic, Tarnowskich Gór – podróż zajmowała nam 30 minut. Byłam dumna z tego, że mieszkam tam, gdzie mieszkam. Helenka była samowystarczalna. Miała nawet kino, a w nim hit lat 80. – „Wirujący seks”. Tu się żyło, a do Zabrza się jechało. Sprawa skomplikowała się dopiero, gdy zaczęłam bywać w Zagłobie. Tam spotkania zaczynały się zwykle około godz. 22.00, a ostatni autobus do domu jechał o godz. 22.40. Zdarzało się więc wracać pieszo – mówiła Baszka Dziubak.
Mirabelki są wspomnieniami, symbolizują niezmienność, bo ich smak wciąż jest taki sam. Tak jak Helenka. W oczach dziecka też była niezmienna. – Dziś, przechodząc moją dzielnicą, ze zdumieniem odkrywam, że nie znam mijanej osoby, nie kojarzę twarzy. Wtedy, 40 lat temu, sytuacja nie do pomyślenia! Helenkę pamiętam jako miejsce, ludzi i słowa. Dorośli ze sobą rozmawiali, stojąc w kolejce przed sklepem, przed kościołem po żółty ser, wracając z mszy. Dokładnie wiedzieliśmy, gdzie jest granica między sacrum i profanum. Nikt z nas nie szukałby schronienia na schodach kościoła, pod jego dachem, z butelką w ręku. Także cmentarz był świętym miejscem.
Pierwszy post Baszka Dziubak napisała z ogromną wiarą w moc Facebooka. I przeliczyła się. – Dom Inwalidy w Helence obracał się w ruinę. Chciałam powstrzymać jego degradację, więc zaapelowałam o ratowanie zabytku. Byłam przekonana, że z pomocą ruszy nawet Papież Franciszek. Nic podobnego się nie stało!
Pierwszy post – Mirabelkę – zapisała na kopercie po rachunku. – Wspominanie Helenki z czasu mojego dzieciństwa jest dla mnie naturalne. Po prostu zapisuję to, co mam w głowie. Jak bardzo te posty są moje świadczy fakt, że opowiadam o miejscu, które jest śląskie i było niemieckie, a mimo tego, pojawią się w nim Kresy – rodzinne strony moich rodziców.
Czy Mirabelki powstałyby gdzie indziej? Tego pytania nie sposób było uniknąć, nie sposób było go nie zadać, więc Baszka Dziubak je usłyszała i odpowiedziała. – Pewnie tak. Pewnie każde osiedle, każda dzielnica miała i ma swoje archetypy. Trzeba je tylko zauważyć. To, że zachowuję ich wspomnienie i je upubliczniam nie znaczy, że rozstaję się z życiem lub zamierzam zostawić po sobie spuściznę. Nic z tych rzeczy! Tak samo jak nie zamierzam wartościować moich wspomnień, oceniając je wyżej od tych, które mają i będą mieli młodzi ludzie. Ich będą inne od moich – mówiła autorka.
Być może te, które się pojawią staną się tym, czym są dla Baszki Dziubak – mirabelkami o niezmiennym smaku.
Tekst i foto: Ida Popiołek