Czterdziestka z gorącą… herbatą… i Damianem Dziwoki
30/04/2025 Wyłączono przez Maja GiryckaPrzychodzi taki moment w życiu, że jest się za starym na dyskoteki a za młodym na klub seniora. Puby pełne są młodzieży, która zapatrzona w swoje telefony zapomina, po co nauczyła się mówić, a gdy już otwierają usta to nie wiem, czy mnie obrażają, bo nie nadążam za ich slangiem. Coraz częściej grzecznie czekając w kolejce do baru po herbatę, słyszę: przepuśćcie PANIĄ!!! Przecież niedawno pisałam maturę, a mój syn ledwo co poszedł do przedszkola. Fakt, jest już w siódmej klasie ale przecież to nic nie zmienia. W szafie ciągle mam ciuchy z liceum, nadal aktualne – ale ponoć moda zatoczyła koło… Plecy czasem bolą, ale każdemu coś czasem dokucza, prawda?
Piątkowy wieczór 25 kwietnia, godz. 20:00. Skończyłam pracę i korzystając z komfortu pracy w tym samym budynku, poszłam na przepyszną, zieloną herbatę do Sceny Cocktail Bar w zabrzańskim teatrze. Jak co tydzień, dziś również tamtejsze deski małej estrady były rezerwowane dla wykonawcy. Tym razem ma wystąpić Damian Dziwoki. Ponoć znany młodszemu pokoleniu, mnie na ten moment nie.
Siedzę samotnie w zgiełku rozmów. Lubię ten czas. Pozwala na nabranie dystansu, na podpatrywanie dzisiejszej młodzieży, na przemyślenia o czasie, który biegnie nieubłaganie. Obserwowanie ludzi, by poznać ich schematy zachowań i obecny sposób bycia (nie dla krytyki) czasem jest fascynujące, a nierzadko pozwala docenić, że jestem już prawie dinozaurem. Lokal pachnący, urządzony z niebywałą precyzją, gustem, smakiem a serwowane drinki wyglądają jak z hollywoodzkich filmów. To prawdziwy przeskok z późnych lat dziewięćdziesiątych, gdy knajpy przepełnione roześmianymi bywalcami były tak zadymione, że pięćdziesiątka na klejącym barze była prawie niewidoczna!
Wracam wzrokiem do sceny, bo już jest po próbie mikrofonu. Przede mną stoi zadbany, młody człowiek z burzą ciemnych loków. Zaczyna śpiewać: czysto, trafiając w każdą z nut, nawet w momencie wokaliz i improwizacji. Najważniejsze dla mnie jednak, że SŁYSZY, a to – jak niestety życie udowodniło – nie jest zawsze cechą nadrzędną młodych wokalistów. Chłopak śpiewa utwory Krawczyka, Perfektu, Wodeckiego i inne zagraniczne numery znane z radia. Jest niebywale skromny, grzeczny, jakby trochę nieobecny…za bardzo nieobecny!
Dzieli nas metr ale nie mam jak mu powiedzieć: odwagi chłopaku, wszystko jest w porządku! Z jego ust wypływają kolejne piękne dźwięki, szanujące pierwotnego wykonawcę ale okraszone świeżym, swoistym smakiem. Wszystko muzycznie taktowne, dynamiczne i niezwykle świadome, jak na te jego kilkanaście lat życia. Tylko te ciągle zamknięte oczy i skupienie ponad wszystko! Rozumiałam go doskonale, bo śpiewanie do „kotleta” nigdy nie było proste. Współczesna młodzież nie ma prawa pamiętać tych czasów, ale jak widać nie wszystko – pomimo mijających dekad – się zmienia. Przysłowiowy „kotlet” zmienia tylko oblicze, tym razem na cocktaile. Lokal był wypełniony po brzegi, ale ciężko było wyłapać zainteresowanych koncertem, i choć brawa padały po każdym numerze…mniemam, że trochę mechanicznie.
Uczono mnie (dawno, dawno temu), że w teatrze wystarczy jeden aktor i jeden widz, by zaczęła się dziać magia wymiany emocji i rozpoczęcia dialogu. Zaczęłam się więc do niego uśmiechać, by poinformować, że jestem, że słucham, że śpiewam z nim, że czuję, że jest pięknie. Jego oczy rozbłysły a młode lico się zarumieniło, gdy zauważył, że ma świadomego odbiorcę.
Od tej pory fantastycznie było obserwować jak czasem z ukradka kieruje do mnie melodyjną frazę, jak spogląda czy słucham, jak stara się jednocześnie zapanować nad nerwami i przytomnym byciem na scenie.
Na koniec zamieniliśmy kilka luźnych zdań. Był zmęczony psychicznie ale zadowolony z występu, który był prawdziwą ucztą dla serca i ucha. Podziękowałam mu, za artystycznie cudowny wieczór. Chciałam rzucić dobrą radą weteranki, by następnym razem uśmiechał się do większego grona, niż tylko do jednej osoby. Zapytałam dlaczego dziś nie patrzył na innych? Odpowiedział: bo tylko Pani świadomie zwróciła na mnie uwagę.
Tak niewiele potrzeba, by dodać komuś otuchy, by pomóc czuć się pewnie. By miał stabilne, bezpieczne podłoże do pokazania światu siebie. Uśmiechnąć się, by tym wesprzeć i dać przekonanie, że świetnie robi swoją robotę. Wystarczy ŚWIADOMIE Z NIM BYĆ! Ot i cała mecyja.
Damianie – gratuluję Ci występu. Trzymam kciuki za dalszy rozwój i sukcesy. Jest tak mało prawdziwych osób na polskiej scenie muzycznej, których cechuje talent i skromność. Kto wie, może akurat to Ty wypełnisz lukę po Wodeckim.
Knurowianin Damian Dziwoki:
- I miejsce na Ogólnopolskim Konkursie Wokalno-Aktorskim „Patriotyczna Nuta” w Malborku
- Ogólnopolskim Konkursie Kolęd i Pastorałek w Bielsku-Białej
- I miejsce na Festiwalu Piosenki Angielskiej Sing Sing Sing w Katowicach
- wygrana w Ogólnopolskim Konkursie Wiosna z Przebojami Krzysztofa Krawczyka w Koniecpolu
- uzyskany mecenat Orzesko-Knurowskiego Banku Spółdzielczego.
Tekst: Katarzyna Gatner
Zdjęcia: SCENA cockail bar