Z Beksińskimi pod ziemią
14/03/2024 Wyłączono przez adminMuzyczny spacer do lat 80., wyznaczony klimatem ulubionych płyt Tomasza, i spacer kopalnianymi chodnikami, pomiędzy rzeźbami Zbigniewa. Uczta dla ucha fanów rocka, promowanego przed laty m.in. w kultowych audycjach „Trójki pod Księżycem” i uczta dla oka fanów twórczości artysty. To wszystko, razem, głęboko, bo niemal sto pięter pod ziemią, na spotkaniu zatytułowanym „Beksińscy – rzeźba i muzyka”.
Szolą na to wydarzenie zjechali głównie Ci, którzy pamiętają radiowe audycje Tomasza Beksińskiego. Bo choć od jego tragicznej śmierci minęło już niemal ćwierć wieku, to wciąż wymieniany jest jako osoba, która ukształtowała muzyczne gusta wielu Polaków. – „Wychowałem się na jego muzycznych programach”, „Takich muzycznych autorytetów już nie ma”, „Dzięki niemu po raz pierwszy usłyszałem i zakochałem się muzyce grupy „Marillion”. „Jego „Trójka pod Księżycem” to był majstersztyk” – to tylko niektóre z zasłyszanych wypowiedzi uczestników wydarzenia, które odbyło się 12 lutego, w kopalni Guido. Wymieniano nazwy zespołów, tytuły płyt i utworów. Było ich mnóstwo, bo i sam Tomasz Beksiński przez lata na radiowej antenie prezentował ich bardzo wiele. Dzięki niemu popularność w Polsce zyskał m.in. rock progresywny, new romantic i rock gotycki.
Za wybór utworów, z przepastnej listy ulubionych Tomasza Beksińskiego, odpowiedzialność wziął na siebie Bogusław Ziębowicz, gospodarz spotkania, znany animator muzycznej kultury winylowej na Śląsku, związany z Centrum Kultury Studenckiej MROWISKO Politechniki Śląskiej i jednocześnie nauczyciel akademicki tej uczelni. Zadbał też o klimat prezentacji. Wszystkie utwory odtwarzał z płyt gramofonowych, czasem igła nie trafiła idealnie w początek utworu, czasem po sali rozchodził się charakterystyczny trzask kręcącej się płyty.
Podróż do muzycznego świata Beksińskiego zaczął od mistycznego hitu zespołu „Dead Can Dance”, z płyty o przejmującym tytule „W Królestwie umierającego słońca”. Potem nieziemsko brzmiała muzyka zespołu „Cocteau Twins” dzięki delikatnemu wokalowi Elizabeth Fraser (młodszym jej głos zapewne będzie znany ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Władca pierścieni”.).
– Do Tomasza Beksińskiego zwrócili się artyści z grupy Collage, których utwory oczywiście przedstawiał w swoich radiowych programach, by pomógł im w kontakcie ze swoim ojcem Zbigniewem. Chcieli wykorzystać jeden z obrazów artysty na okładce swoje płyty. Tomasz oczywiście im w tym pomógł. Tym sposobem obraz Zdzisława Beksińskiego jest na okładce płyty pt. Moonshine zespołu Collage – mówił Bogusław Ziębowicz, z dumą prezentując okładkę przez projektor, na niemal całej powierzchni ściany, i puszczając jeden z największych przebojów grupy z tej płyty. Co ciekawe, właśnie ta płyta zespołu, z obrazem Beksińskiego, odniosła ogromny sukces artystyczny i do dziś uważana jest za jedną z najważniejszych płyt lat 90. tego gatunku.
Na długiej liście ulubionych zespół Tomasza Beksińskiego wysokie miejsce zajmował zespół Marillion. Ich trzeci album, zatytułowany „Misplaced Childhood” opowiada o dzieciństwie i jego wpływach na życie i wybory dorosłego człowieka. Utwór „Kayleigh” stał się międzynarodowym przebojem, podobnie jak i kolejny zatytułowany „Lavender”. Oba wybrzmiały z gramofonowej płyty, ku uciesze fanów Marillionu i zarazem fanów wokalisty Fisha.
Potem salę wypełniła muzyka grupy Eurythmics. Gospodarz spotkania zdradził, że Tomasz Beksiński odkrył ich muzykę i zakochał się w niej będąc młodym chłopakiem, puszczał ich płytę na wielu prywatkach i imprezach.
W latach 80. i 90. na liście jego ulubionych były też grupy „Ultravox”, „Talk Talk”, „Roxy Music”. Przypomniano największe hity każdej z nich. – W domowych pieleszach pielęgnujcie muzykę prezentowaną przed laty przez Tomasza Beksińskiego. To doskonała muzyka – zachęcał Bogusław Ziębowicz.
Przed tą muzyczną ucztą, w jej przerwie i po niej, zaproszono zwiedzających do obejrzenia rzeźb Zbigniewa Beksińskiego. I tu mamy dobrą wiadomość, bo choć muzyczne wydarzenie raczej się nie powtórzy, to wystawę rzeźb artysty można oglądać w Zabrzu do 21 kwietnia. Jest 320 metrów pod ziemią, gdzie światło miesza się z cieniem, podkreślając dodatkowo niezwykłość prac. Bilet na tę wystawę można kupić w kasie Zabytkowej Kopalni Guido lub za pomocą strony internetowej www.podziemnaprzygoda.pl. Kosztuje zaledwie 10 zł i zawiera w sobie koszt zjazdu pod ziemię.
Tekst i foto: Katarzyna Włodarczyk